4 lipca 2018

Moja kolekcja pomadek 💄


Zastanawialiście się kiedyś, ile szminek musi mieć kobieta, żeby powiedziała sobie "dość"?

Przyznam szczerze, że ja nie i to pytanie postawiłam przed sobą dopiero w trakcie porządkowania moich kosmetyków. Po wygrzebaniu pomadek ze wszystkich torebek, mniejszych i większych kosmetyczek oraz wszelkich innych schowków okazało się, że ich liczba wynosi czterdzieści siedem.

47?!

Cytując klasyka - szok i niedowierzanie.

Zawsze wiedziałam, że mam tendencję do "chomikowania" rzeczy i dziedziczną skłonność do kolekcjonowania produktów do ust, ale takiej ilości się nie spodziewałam.
Na moje usprawiedliwienie mogę jedynie powiedzieć, że mieszkając przez ostatnie sześć lat jednocześnie w dwóch różnych miejscach, nie miałam zbyt wielkiej kontroli nad ilością moich rzeczy. Wynikało to oczywiście z tego, że część mojej kolekcji kosmetyków tkwiła schowana w ozdobne pudełka w moim domu rodzinnym, a znacznie mniejsza część moich ulubieńców powędrowała ze mną na studia.

Marne to moje usprawiedliwienie, jednak takiego będę się trzymać, by uciszyć moje wyrzuty sumienia.

Nie przedłużając zaprezentuję wam moim zdaniem najciekawsze okazy mojej kolekcji, które podzieliłam na trzy sekcje kolorystyczne: brązy & nude; róże; czerwienie & bordo.

Pod zdjęciami dodam również krótki komentarz na temat sprawowania się poszczególnych serii szminek, więc jeżeli jesteście zainteresowani zapraszam!


BRĄZY & NUDE

.


1. Golden RoseVelvet Matte 16
2. Loreal Star Collection by Gary "Barely Moka"
3. Make up Factory True Lip Color nr 59
4. Make up Factory True Lip Color nr 07
5. Revlon Super Lustrous nr 117
6. Deborah Velvet Mat Lipstick Fluid nr 1 
7. Belle Morocan dream Matte Liquid 01
8. Golden Rose Longstay Liqiud Matte nr 16
9. Lovely K Lips nr 3 "Milky Brown"


Pomadki z serii Golden Rose Velvet Matte są moim zdaniem bardzo komfortowe w noszeniu (dobrze się utrzymują, równo nakładają, są matowe i mają dobry pigment), jedynym ich mocnym minusem jest to, że niektóre kolory są dość suche i większość z nich jest dość tępa przy nakładaniu.

Pomadki z Loreal Star Collection, Make up Factory True Lip Color, Deborah Velvet Mat i Revlon Lustrous są pomadkami z połyskiem (a Loreal i Deborah są wręcz tłuste). Mimo swoich właściwości całkiem dobrze wyglądają do czasu, aż zaczniemy coś jeść, bo wtedy niestety szybko znikają z ust i trzeba je poprawiać. Gdybym miała wybierać, to z tych czterech firm najlepiej sprawują się pomadki Revlon.

Płynną pomadkę od Bell nabyłam dawno temu w Biedronce i muszę przyznać, że jak za cenę bodajże ośmiu złotych, jest naprawdę dobra. Dość szybko zastyga i nie najgorzej utrzymuje się na ustach, dając matowe wykończenie.

Longstay od Golden Rose to chyba mój fawory jeżeli chodzi o trwałość, matowe wykończenie i pigmentację, ale niestety bardzo wysuszają usta i przy nałożeniu grubszej warstwy tworzą wręcz taką skorupkę, która nie do końca ładnie wygląda. Stanowczo trzeba przy nich dbać o nawilżenie ust i pozbycie się wszelkich odstających skórek, bo mocno je podkreślają.

Ostatnia w tej serii pomadka K Lips od Lovely jest moim jesiennym "must have", ponieważ w tym okresie stawiam na ciemne kolory ust. Utrzymuje się w porządku, ale bez szału, dając matowy efekt i pełne krycie. Jak dla mnie jedynym jej problemem jest zapach. Nie wiem, czy wszystkie pomadki tej serii tak śmierdzą (?), ale moją czuć całym składem chemicznym i to nie jest tylko moje odczucie, ponieważ moja przyjaciółka również stwierdziła, że coś z nią jest mocno nie tak pod tym względem.
Pomijając zapach, pomadka jest jednak całkiem niezła, chociaż moim zdaniem jej cena jest zbyt wysoka porównując ją dla przykładu do Longstay od Golden Rose.
Pewnie dlatego mam tylko jeden jej kolor, a GR trzy.

  RÓŻE


 


1. Golden Rose Velvet Matte nr 13
2. Golden Rose Velvet Matte nr 60
3. Golden Rose Velvet Matte nr 02
4. Golden Rose Velvet Matte nr 10
5. Bell Morocan Dream Matte Liquid 03
6. Wibo Million Dollar Lips nr 1
7. Bourjois Rouge Edition Velvet nr 10
8. Golden Rose Longstay Liquid Matte nr 10

Jeżeli chodzi o tę kategorię, to o większości serii pomadek wypowiedziałam się powyżej. Dodam jedynie kilka słów na temat Bourjois i Wibo, tak więc...

Na pomadkę Wibo Million Dollar w kolorze nr 1 polowałam razem z kuzynką dobre dwa miesiące i nie to nie jest żart. Do tej pory pamiętam jak Red Lipstick Monster wspomniała o tym odcieniu w jednym ze swoich filmików po wprowadzeniu tej serii do drogerii Rossmann. W tamtym czasie była ona wykupiona dosłownie wszędzie i po tygodniach sprawdzania jej dostępności w naszym rodzinnym mieście, wreszcie dorwałyśmy ją na wakacjach w jednym z Rossmannów w Gdańsku. 
Z perspektywy czasu zastanawiam się jak można stracić tyle czasu i energii z powodu jakiegoś kosmetyku, ale cóż. Sama pomadka jest w porządku jeżeli chodzi o pigmentację, zachowanie matu i komfort noszenia do czasu, aż nie zaczyna się rolować w kącikach ust... 
Podobnie jak z K Lips nie wiem, czy cała ta seria tak ma i czy to tylko u mnie dzieje się coś takiego, ale muszę przyznać, że sięgam po Wibo tylko na krótkie wyjścia, albo do zdjęć. Tym bardziej, że chcąc dokonać jakichkolwiek poprawek trzeba ją zmyć i nałożyć na nowo, bo w przeciwnym razie wygląda fatalnie.

Z Bourjois Rouge Edition Velvet moja relacja jest dość nieciekawa. Mam dwa odcienie tej pomadki i więcej widzę w nich wad niż zalet. Skusiłam się na nie za namową koleżanki, u której ta pomadka sprawdza się świetnie. Jak dla mnie pomadka ma słabe krycie, roluje się, pęka, wysusza usta i wygląda bardzo nieciekawie. Krótko w tym temacie.



CZERWIENIE & BORDO


1. Golden Rose Longstay Liquid Matte nr 15
2. Golden Rose Velvet Matte nr 20
3. Bourjois Rouge Edition Velvet nr 08
4. Rimmel Stay Matte nr 500
5. Golden Rose Velvet Matte nr 24
6. Revlon Super Lustrous nr 750
7. Smashbox Long wear lip laquer "Be legendary"

Wreszcie przyszedł czas na ostatnią kategorię i całe szczęście, bo ten post ciągnie się w nieskończoność. Jeżeli ktokolwiek dotrwał do tego momentu czytając moje wypociny, to gratuluję i zapraszam po koszulkę "jestem zwycięzcą".

Przechodząc do sedna sprawy - Golden Rose Longstay nr 15 i Velvet Matte nr 20 to moje ukochane pomadki na okres jesień/zima. Kocham je miłością głęboką i prawdziwą, nosząc je praktycznie codziennie, co spotyka się z mieszanymi reakcjami otoczenia. Kto jednak ma prawo wejść pomiędzy kobietę i jej bordową szminkę?

Bourjois w kolorze 08 jest ciut lepsza od numeru 10, ale nadal stoi na końcu mojej listy wymarzonych pomadek.

Rimmel Stay Matte jest nowością z tego roku i muszę przyznać, że daje radę. Trochę drażni mnie jej budyniowy zapach, jednak utrzymuje się dobrze, ma pełne krycie przy jednej warstwie, szybko zastyga i daje ładny mat.

Smashbox to taki pomadko - błyszczyko - lakier do ust, nie umiem inaczej tego określić. Przechodził on z rąk do rąk, aż wreszcie dostałam go od mojej przyjaciółki podczas jej wyprowadzki z naszego wspólnie wynajmowanego mieszkania. Kolor ma bardzo intensywny, ładnie pachnie, dobrze się utrzymuje, wręcz "wgryzając" się w usta i pozostawia je nawilżone. Może sam odcień nie jest dla każdego, ale jeżeli pozostałe mają takie właściwości jak ten, to mogę spokojnie je polecić.


Dziękuję wszystkim za dotrwanie ze mną do końca i zapraszam na mojego Instagrama, gdzie również będą pojawiać się posty o moich nowych nabytkach kosmetycznych.

Na zachętę zapraszam na post o płynnej pomadce Maybelline Super Stay Ink.

Pozdrawiam i do napisania,

girl & the city

18 czerwca 2018

Witam!

Witam serdecznie w moim pierwszym poście na tym blogu!

Jeżeli jeszcze nie zamknąłeś przeglądarki uznając za błąd wejście tutaj, to z pewnością zastanawiasz się, skąd wzięła się taka nazwa i do kogo kierowany będzie ten blog (jeżeli nie zgadłam, to wybacz - jednak nie jestem jasnowidzem).

Postaram się teraz krótko odpowiedzieć na te pytania.

Skąd wzięła się nazwa "girl & the city"?

Wymyśliłam tą nazwę dla mojego Instagrama (z niejasnym planem założenia w przyszłości tego bloga), siedząc pewnego dnia w poznańskiej kawiarni i rozmyślając nad życiem singielki, która przeprowadziła się z małej miejscowości do dużego miasta i musi spróbować się w nim odnaleźć. 

Banalne? Być może, nie twierdzę inaczej.

Zwyczajnie chciałabym, aby ten blog opowiadał historie, z którymi każdy ma czasami do czynienia.
Od planowania podróży, które czasem okazują się wielką klapą, po pechowe i zabawne sytuacje codzienne, czy zwyczajne porady kosmetyczne. 

W ten oto sposób przeszliśmy płynnie do kolejnej kwestii, a mianowicie - do kogo kierowany jest ten blog?

Mówiąc szczerze mam nadzieję, że do osób, które zwyczajnie zechcą go czytać i czasem podzielić się swoją opinią. Chciałabym pokazać tu, czym się interesuję i podzielić się z wami moimi przygodami, przemyśleniami, tymi wszystkimi drobiazgami, które wpływają na moje życie oraz życie moich przyjaciół.

Tak więc, jeżeli chcesz dowiedzieć się jaka drogeryjna pomadka jest według mnie najlepsza oraz co naprawdę warto zaplanować przed wycieczką do Londynu, żeby nie spędzić nocy w kącie dworca autobusowego, to zostań ze mną chwilę dłużej.

Kim jestem?

O sobie na początek powiem tyle, że od około ośmiu lat zajmuję się pisaniem amatorskich opowiadań i w przeszłości prowadziłam kilka blogów. Mimo sporego doświadczenia w byciu internetowym autorem, pisanie jako "ja", a nie wymyślona postać, jest dla mnie czymś nowym i lekko stresującym, więc z góry przepraszam za wszelkie niedociągnięcia.

Mam nadzieję, że mimo wszystko ktoś mnie tu polubi i zechce zostać chociaż na chwilę.

Nie przedłużam i żegnam was, zapraszając na moje social media dostępne w prawej kolumnie.

Do napisania!

Wasza dziewczyna w wielkim mieście.